Sobczyk Arkadiusz, Państwo zakładów pracy

Monografie
Opublikowano: WKP 2017
Rodzaj:  monografia
Autor monografii:

Państwo zakładów pracy

Autor fragmentu:

Wstęp

Rola pracy w życiu człowieka, a zwłaszcza rola pracy zarobkowej jest szczególna, choć najczęściej doceniana dopiero wraz z wiekiem człowieka. Państwo przyznaje człowiekowi prawo do pracy, którego sens zasadza się mniej więcej na tym, że dostęp do pracy musi być otwarty dla każdego, chyba że wystąpią obiektywnie uzasadnione przeszkody. Tak jak prawo otwiera dostępność pracy, tak zarazem wprowadza gwarancje jej utrzymania. Choć pod tym względem trudno akurat mówić o spójności aktualnie obowiązujących regulacji prawnych. Dla nieposiadających a poszukujących pracy państwo gwarantuje środki utrzymania, bezpłatną pomoc w jej poszukiwaniu oraz bezpłatne szkolenia w celu zwiększenia szans na jej znalezienie.

Państwo wzięło jednak na siebie wiele innych obowiązków wobec jednostki. Zagwarantowało pracę bezpieczną dla zdrowia i życia, wypoczynek od pracy, który czasem ma charakter płatny, wsparcie pielęgnacji życia rodzinnego oraz rozwoju szans zawodowych czy też zabezpieczenie finansowe na wypadek choroby. Do powyższego dołóżmy prawo do szeroko rozumianej wolności życiowych wyborów, aktywności publicznej, zrzeszania się, wyrażania swoich poglądów przez zgromadzenia, wolność wyznania, prawo do prywatności, równego traktowania i niedyskryminowania. Zapewniło także wpływ jednostki na sprawy społeczne w drodze dialogu społecznego. To wszystko zostało wyrażone w Konstytucji wprost. Ale przecież państwo – poprzez twórczą wykładnię godności – dodaje w ustawach prawa kolejne.

Wszystkie te wymienione wyżej prawa i ich gwarancje znajdziemy w kodeksie pracy, czasem tylko rozwinięte w innych ustawach. Podejmuję w tym miejscu raczej niewielkie ryzyko, twierdząc, że nie ma drugiej takiej dyscypliny prawniczej, której przedmiotem jest realizacja tak wielu praw i wolności konstytucyjnych. Pomijam oczywiście prawo konstytucyjne i najszerzej rozumiane prawo administracyjne.

Powstaje więc uzasadnione pytanie o to, kto owe prawa człowieka na co dzień realizuje. Inny człowiek czy państwo? Czy jest możliwe, że prawa jednostki są w tak licznym wymiarze realizowane w relacjach horyzontalnych, oczywiście przy założeniu, że w stosunkach pracy relacje mają taki właśnie charakter? Czy jednak w relacjach pracowniczych powszechnie występuje państwo?

Odpowiadając na powyższe pytania, czynię założenie, że nie da się zrozumieć praw pracowniczych, a co za tym idzie prawa pracy, bez oddzielenia zakładu pracy od przedsiębiorstwa, urzędu lub innego podmiotu, które dla realizacji swoich celów lub zadań korzystają z pracy ludzi. Przy czym zakład pracy nie jest jedynie emanacją naukowej koncepcji i intelektualnego postulatu, lecz bytem prawnym powołanym przez ustawę. Co więcej, będę się starał dowieść, że zakład pracy jest jednym z najważniejszych elementów organizacji państwa i jego administracji. Tym samym wszystkie opisane wyżej prawa i wolności jednostek realizowane są przez struktury publiczne. Struktury te realizują prawa człowieka przez transfery, czynności organizacyjne oraz akty władcze o charakterze administracyjnym. Strukturami tymi są zakłady pracy, wyposażone w środki publiczne oraz funkcjonujące najczęściej w upublicznionej przestrzeni, nawet jeśli własność tej ostatniej ma charakter prywatny.

Realizując prawa jednostek, państwo nie działa więc przez struktury rządowe, lecz przez struktury publiczne. Jest to jednak zupełnie zrozumiałe w kontekście zasady pomocniczości. Dlatego zakłady pracy – obok wspólnot komunalnych – jawią się jako element struktury organizacji państwa. Przy czym jest to element kluczowy dla realizacji zadań w zakresie polityki społecznej.

Kończąc niniejsze wprowadzenie, dodam jeszcze dwie uwagi natury warsztatowej. Otóż książka ta, co jest już zapewne dla czytelnika jasne, ukazuje prawo pracy jako gałąź prawa administracyjnego. Taki punkt widzenia jest – przynajmniej w polskiej nauce prawa pracy – poglądem nieobecnym, a już na pewno nieobecnym od dziesięcioleci. Tym samym i moje kwalifikacje w zakresie poprawnego używania instytucji wypracowanych w doktrynie prawa publicznego są zapewne dość niskie. Nie mam więc wątpliwości, że w wielu miejscach tej książki czytelnicy zajmujący się na co dzień prawem administracyjnym będą narażeni na niezbyt profesjonalną formę przekazu. Prosząc więc o wyrozumiałość, akcentuję jednak, że nauce ostatecznie chodzi o idee. Jeśli niezadowalający warsztat jej nie zdeformuje, to może warto zachować wyrozumiałość. A jeśli idea, którą tu prezentuję, jest trafna, to książka ta nie jest zakończeniem badań, ale dopiero początkiem ich rozwoju. Przyjdzie więc czas i na warsztat.

Druga uwaga dotyczy zastanego dorobku naukowego. Każda osoba zajmująca się prawem pracy wie, że najwybitniejszym specjalistą zajmującym się znaczeniem i relacją pojęć „zakład pracy” oraz „pracodawca” jest Pan Profesor Zbigniew Hajn. To nie tylko wybitny teoretyk, lecz także równie wybitny sędzia Sądu Najwyższego, którego opinie wyjątkowo sobie cenię. Jego dorobek w tej materii jest ogromny i znakomity. A jednak będzie nieobecny w dalszych rozważaniach prowadzonych w tej książce. Powyższe nie jest w żadnym razie oznaką braku szacunku, lecz właśnie jego przejawem. Wyrażone w niniejszej publikacji poglądy będą bowiem odbiegać od dorobku prof. Hajna w sposób zasadniczy. Tyle tylko, że różnice te wynikają z przyjęcia zupełnie odmiennych założeń wyjściowych. Tam, gdzie prof. Hajn szuka cywilnej zdolności prawnej, tam ja szukam zdolności administracyjnej. Tam, gdzie prof. Hajn szuka odpowiedzialności za zobowiązania, tam ja szukam kompetencji do wydawania aktów prawa publicznego. Tam, gdzie prof. Hajn widzi zobowiązanie umowne, tam ja widzę zobowiązania ustawowe i solidarność społeczną. A ta ostatnia wymaga odnalezienia relacji występujących między ludźmi, a nie między człowiekiem a osobą prawną lub inną strukturą. Dlatego polemika między nami co do kluczowych dla tej książki pojęć byłaby zupełnie niekonstruktywna. Nasze rozumowania są w stosunku do siebie równoległe. Muszą być jednak różne, bowiem przyjmują inny punkt wyjścia. Dlatego uznałem za właściwe, aby odesłać w tym miejscu czytelnika do dorobku prof. Hajna, chociażby z okresu od 1988 r. Wobec wspomnianych wyżej rozbieżności w przyjętych założeniach, prowadzenie w tym miejscu polemiki groziłoby spłyceniem poglądów Pana Profesora, czego uczynić żadną miarą nie chcę.

Kraków–Gdańsk–Kraków, wrzesień 2016 r.

Autor fragmentu:

RozdziałI
Czas na prawo pracy

Nastał dobry czas dla nauki prawa pracy. Przez ostatnich wiele lat dobry niestety nie był. Uzmysłowił mi to ostatnio Edwin Bendyk, przypominając słowa Margaret Thatcher o treści: „There is no something like society”. Choć jakkolwiek z tą wypowiedzią zgodzić się było trudno, to już z innymi jej neoliberalnymi poglądami godziliśmy się dość ochoczo. Dziś widać, że byliśmy dotknięci – jak pisze Rafał Woś – dziecięcą chorobą kapitalizmu . Dlatego polemistów wobec poglądów neoliberalnych w dominującej dyskusji o gospodarce, a tym samym o społeczeństwie, było niewielu.

Zresztą warto przypomnieć, że doradcą ekonomicznym Solidarności był swego czasu Jeffrey Sachs. Rzecz przy tym nie w tym, aby Sachsowi odmówić kompetencji, ale w tym, że jego poglądy w owym czasie były – ujmując rzecz eufemistycznie – mało społeczne. Dlatego jego afiliacja przy ruchu społecznym opartym na związku zawodowym wygląda z dzisiejszej perspektywy bardzo egzotycznie.

Tymczasem prawo pracy nie ma nic wspólnego z...

Pełna treść dostępna po zalogowaniu do LEX