Malczewski Jacek, Eutanazja. Gdy etyka zderza się z prawem

Monografie
Opublikowano: LEX 2012
Rodzaj:  monografia
Autor monografii:

Eutanazja. Gdy etyka zderza się z prawem

Autor fragmentu:

Wprowadzenie

Nie jest rzeczą filozofii wdawać się w spory praktyczne, ale jest jej rzeczą przeciwstawiać się zamętowi myślowemu, jaki się z okazji takich sporów szerzy.

Bogusław Wolniewicz

Problemu eutanazji w Polsce nie ma. Takie przynajmniej wrażenie mógłby odnieść postronny obserwator, gdyby zajrzał do rodzimych statystyk przestępczości z ostatniego półwiecza (nieomal w tym zakresie pustych) lub za sprawą mediów zapoznał się ze stanem społecznej debaty o umieraniu z godnością. Media budzą się co kilka lat, sensacyjnie donosząc o jakimś cierpiącym i proszącym o lekką śmierć – a raczej o zainteresowanie i pomoc – nieszczęśniku (głośny przed kilku laty przypadek dotkniętego paraliżem Janusza Świtaja). Następnie, po nagłośnieniu kilku skrótowych i pobieżnych, ale stanowczych w ocenie komentarzy „ekspertów” (reprezentujących skrajnie różne opcje ideologiczne, co ma uatrakcyjnić widowisko), prędko o sprawie zapominają i znów zapada długotrwałe milczenie. Milczenie to bywa zresztą złotem, jeśli ocenić treść i poziom większości „eksperckich” wypowiedzi. Zaś na rynsztokowe komentarze publiczności internetowej – świadczące niedwuznacznie o stanie wiedzy i poziomie społecznej wrażliwości – spuścić należałoby zasłonę milczenia.

Prawie nic o zagadnieniu eutanazji nie wiemy i właśnie dlatego podchodzimy doń w skrajnie emocjonalny i zideologizowany sposób. Nie korzystamy tu, niestety, z doświadczenia społeczeństw zachodnich, w których eutanazja również budzi wielkie kontrowersje i emocje (inaczej być nie może), ale jest przedmiotem wielostronnych badań naukowych i otwartej dyskusji, co przyczynia się do ochłodzenia nastrojów i racjonalizacji sporów. W Polsce tymczasem żadna systematyczna i poważna debata się nie toczy i najwyraźniej nikt – poza wąską grupą osób zawodowo zajmujących się medycyną terminalną (lekarzy, opiekunów w hospicjach, bioetyków czy prawników) – nie jest zainteresowany jej podjęciem.

Kiedy ponad dekadę temu po raz pierwszy zainteresowałem się problematyką eutanazji, w rodzimej literaturze naukowej była ona wciąż ziemią niezbadaną. Prócz kilku fragmentarycznych opracowań z zakresu dogmatyki polskiego prawa karnego oraz publikowanych od połowy lat 90. XX wieku artykułów przybliżających zagraniczne prawo eutanazyjne, można było jedynie znaleźć teksty – pojawiające się w związku z ogłoszoną w 1995 roku encykliką Evangelium vitae – które omawiały etyczno-religijne aspekty eutanazji (tj. pryncypialnie ją potępiające) z perspektywy katolickiej. Przez ostatnie dziesięć lat szczęśliwie ukazało się wiele artykułów i kilka wartościowych opracowań z zakresu prawa karnego, etyki medycznej i filozofii , dających podstawy do rzetelnego, interdyscyplinarnego ujęcia problemu eutanazji w polskiej nauce.

Nadal jednak dużo pozostaje do zrobienia, tym bardziej że w kwestii eutanazji panuje w Polsce niejako ogólnospołeczna zmowa milczenia. Nie dyskutując publicznie o trudnych i drażliwych sprawach, udajemy, że w ogóle one nie istnieją i z obłudnym zdumieniem reagujemy na jakoby incydentalne, nagłośnione przez media przypadki. „Boć przecież, czego nie widać, tego nie ma” – z gorzką ironią pisze Jan Hartman, apelując o rozpoczęcie budowania własnej, polskiej kultury bioetycznej, obejmującej „medyczną kulturę umierania” .

Podzielam przytomny osąd i brak złudzeń profesora Hartmana: w rozmowie o eutanazji wciąż znajdujemy się na początku drogi, jej dotychczasowy poziom jest dość prymitywny, a uczciwą i rzeczową debatę skutecznie blokują nieustająco wzmacniana celową dezinformacją ignorancja i wygodne samozakłamanie. Z konieczności trzeba więc zacząć od elementarza, upowszechnienia trywialnych prawd, które mogą jednak oczyścić przestrzeń dyskusji z kłamstw i nieporozumień . Niech książka, którą oddaję właśnie w ręce polskiego czytelnika, dorzuci do owego elementarza garść rzetelnych informacji, przeciwstawiając się zamętowi i dezinformacji, które towarzyszą sporom o eutanazję. Jeśli zaś czytelnik uzna, że o niektórych kwestiach piszę w sposób nazbyt prosty, na swoją obronę przytoczę słowa Jerzego Pilcha: „Trywialna jest to wiedza i nikczemny jest powód jej przywoływania, ale jak atakują analfabeci – trudno – trzeba się bronić abecadłem” .

Zajmę się tu przede wszystkim kwestią etycznych podstaw prawnej regulacji eutanazji. Interdyscyplinarne podejście jest konieczne, ponieważ piszący o eutanazji filozofowie moralności rzadko dysponują wystarczającą wiedzą prawniczą, prawnicy zaś niechętnie angażują się w rozważania etyczne, poprzestając z reguły na aspektach dogmatycznych i prawnoporównawczych. Argumenty etyczne i problemy prawne nie powinny być rozpatrywane we wzajemnej izolacji: prawo jest wszak instrumentem chroniącym indywidualne i ogólnospołeczne dobra, interesy i wartości. Trzeba zatem jasno rozumieć, czy i w jakim zakresie przepisy dotyczące eutanazji odzwierciedlają określone rozstrzygnięcia o charakterze wartościującym. A jeśli rozstrzygnięcia te są niedostatecznie uzasadnione, należy zapytać, czy obowiązujące prawo nie powinno ulec zmianie. Poza tym, na styku moralności i prawa pojawiają się rozmaite kłopoty i niejasności: pojęcia etyki trudno jest niekiedy przełożyć na kategorie prawne, mające wszak własne założenia teoretyczne i wewnętrzną logikę.

W wypadku eutanazji jest to problem szczególnie widoczny i dotkliwy. Etyczny spór o dopuszczalność tej praktyki toczy się bowiem między stanowiskiem głoszącym świętość i nienaruszalność ludzkiego życia oraz stanowiskiem, które dogmatyzuje autonomię jednostki i jej prawo do samostanowienia, włącznie z wolnością wyboru czasu i okoliczności własnej śmierci. Warto się przyjrzeć, w jaki sposób opcje te mogą znaleźć swój wyraz w normach prawa karnego. Czy zakaz eutanazji faktycznie broni świętości życia ludzkiego i czy stanowisko to da się uzasadnić tak, aby nadawało się na ratio legis owego zakazu? Czy zwolennicy jego uchylenia mogą się w uzasadniony sposób powoływać na tzw. prawo do śmierci? Na tego rodzaju pytania postaram się udzielić w tej książce odpowiedzi. Prócz tego, mając na uwadze to, że spór o eutanazję w znacznej mierze wynika z dezinformacji i nieporozumień, dużo miejsca poświęcę zagadnieniu samego pojęcia eutanazji, w jego etycznym, historycznym i medycznym wymiarze. Postaram się także w możliwie syntetyczny sposób wyjaśnić kontrowersje dotyczące problemu legalizacji eutanazji, odwołując się przede wszystkim do regulacji obowiązujących w krajach Beneluksu oraz stanach Oregon i Waszyngton, jak również do (wcale nie tak niejednoznacznie zakazującego eutanazji) prawa polskiego. Pojawi się też szereg wątków z historii idei, które – mam nadzieję – pomogą rozjaśnić wiele problemów etycznych z eutanazją związanych (a poza tym są interesujące per se).

Od autora piszącego o eutanazji czytelnik oczekuje z reguły opowiedzenia się po jednej ze stron sporu o moralną i prawną dopuszczalność tej praktyki. Deklaracja światopoglądowej neutralności badacza w tak ważkiej gatunkowo sprawie budzi zazwyczaj nieufność i niechęć, a także posądzenie o kunktatorstwo lub tchórzostwo – dlaczego, zamiast zająć jednoznaczne stanowisko, woli mnożyć subtelne rozróżnienia pojęciowe oraz ostrożnie ważyć rozmaite argumenty i kontrargumenty ? Na wstępie tedy zastrzegam, że książka ta nie jest typowym argumentem „za” lub „przeciw”. Choć uważam, że eutanazja jest etycznie usprawiedliwiona, a jej legalizacja potrzebna, nie chcę natarczywie czytelnika do własnych poglądów i ocen przekonywać (chyba że przez ich należyte rozjaśnienie i uzasadnienie). Z drugiej strony, choć „naukowiec woli ustalać fakty, niż ożywiać polemikę lub rozważać tezę, która odnosi się tylko do wyboru”, to od czasu do czasu musi „opuścić teren nauki, określić swoje preferencje i wybrać swój obóz” . Kiedy mi się to wszelako zdarzy, unikać będę kategorycznych i uproszczonych sądów. To ostatnia rzecz, na jaką można sobie pozwolić w sprawie dotyczącej życia i śmierci.

***

Książka niniejsza powstała w oparciu o rozprawę doktorską obronioną w 2007 roku na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jej promotorowi i mojemu Szefowi, profesorowi Michałowi Jaskólskiemu, chcę wyrazić wdzięczność za opiekę naukową i pomoc, a także za okazywaną mi przez lata życzliwość i cierpliwość. Profesor Krystynie Chojnickiej dziękuję za zdroworozsądkowe uwagi i rady, jak również za to, że z wielką serdecznością wspiera mnie w pracy naukowej i dydaktycznej.

Rzeczowe i krytyczne recenzje pracy doktorskiej, które wyszły spod ręki profesora Jerzego Stelmacha i profesora Andrzeja Sylwestrzaka, znacząco wpłynęły na finalny kształt i treść tej książki, jak również na zmianę niektórych moich zapatrywań.

Profesorowi Włodzimierzowi Galewiczowi dziękuję za przyjęcie mnie do grona swych uczniów i współpracowników. Wiele nauczyłem się w trakcie jego seminariów z etyki praktycznej, dzięki współpracy z czasopismem filozoficznym „Diametros” i w ramach projektów badawczych z zakresu bioetyki.

Najgorętsze podziękowania kieruję wszakże do moich najbliższych. Dziadkowi Jackowi Malczewskiemu dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobił, tu w szczególności za duchowe i finansowe wsparcie, które w decydujący sposób przyczyniło się do powstania tej książki. Wreszcie, ukochanej Żonie Ani i obu Córeczkom dziękuję za codziennie okazywaną miłość i dzielne znoszenie mojej częstej, długiej nieobecności duchowej, jaka wiąże się z pracą naukową.

Autor fragmentu:

Rozdział1
O możliwości „dobrej” śmierci

Z jednej strony, można twierdzić, że życie jest wszystkim, co mamy, i stracić je znaczy doznać największej z możliwych strat. Z drugiej strony, można wysunąć kontrargument, że śmierć pozbawia tę domniemaną stratę jej podmiotu, i że jeśli uświadomimy sobie, iż owa śmierć nie jest jakimś niepojętym stanem utrzymującej się w istnieniu osoby, lecz po prostu pustką, to zrozumiemy, że nie można jej przypisać jakiejkolwiek wartości, ani pozytywnej, ani negatywnej.

Thomas Nagel

Na początek – trochę filozofii . Jak zwykło się uważać, w przypadku eutanazji śmierć jest dla uśmiercanej osoby dobrem lub przynajmniej nie wyrządza jej zła (pozwala jej na uniknięcie zła) . Tymczasem wydaje się intuicyjnie oczywiste, że śmierć z definicji jest złem, i to złem największym, dla tego, kto umiera . Trzeba się przeto zastanowić, czy i w jaki sposób śmierć może być dobra dla umierającego – w przeciwnym razie cała dyskusja o „dobrej śmierci” zostanie pozbawiona etycznego kontekstu.

Czy i dlaczego śmierć...

Pełna treść dostępna po zalogowaniu do LEX