Gabriel-Węglowski Michał, Działania antyterrorystyczne. Komentarz

Komentarze
Opublikowano: WKP 2018
Stan prawny: 1 stycznia 2018 r.
Autor komentarza:

Działania antyterrorystyczne. Komentarz

Autor fragmentu:

Wprowadzenie

Współczesny świat zmaga się z ogromną liczbą zagrożeń o potencjalnie katastrofalnych skutkach co najmniej w skali kontynentalnej. Prawie żadne z nich nie jest zjawiskiem nowym, ale ich kumulacja i skala natężenia w ostatnich latach, dotąd nieznane w dziejach ludzkości, zwiększyły się przede wszystkim z uwagi na globalizację oraz rozwój technologiczny. Zaliczmy do nich: coraz bardziej dramatyczne skutki zmian klimatycznych, problemy wewnętrzne i rozdźwięki w Unii Europejskiej oraz w strefie euro, agresywną politykę Rosji w obszarze uznawanym przez nią za swoją strefę wpływów, nieustannie napiętą sytuację na Bliskim Wschodzie i w Azji Środkowej, tragiczną wojnę w Syrii, zbrojenia atomowe na Półwyspie Koreańskim oraz w Iranie, napięcia w obszarze zachodniego Pacyfiku w związku z odradzającą się potęgą Chin, nadal odczuwalne skutki kryzysu gospodarczego z 2008 r. i nierówności społeczne w większości państw rozwiniętych, zanieczyszczenia środowiska, wyczerpywanie się przynajmniej niektórych zasobów naturalnych, przeludnienie świata, kryzys imigracyjny w Europie... Dla bacznego obserwatora wydarzeń na arenie międzynarodowej łatwo dostrzegalna jest znaczna destabilizacja sytuacji międzynarodowej po okresie „zimnej wojny” i odprężeniu w stosunkach międzynarodowych lat 90. XX w. (choć oczywiście i wówczas nie brakowało krwawych konfliktów i tragicznych zdarzeń). Jeśli dodać do tego fenomen i nasilenie terroryzmu, doprawdy nietrudno o czarne scenariusze na najbliższe dekady, a obawa o przyszłość naszych dzieci i wnuków jest w pełni uzasadniona. W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że czas względnego spokoju skończył się 11 września 2001 r. między godziną 8.46 a 9.37 rano czasu miejscowego, gdy trzy samoloty pasażerskie uprowadzone przez członków Al-Kaidy uderzyły w wieże World Trade Center w Nowym Jorku i w Pentagon w Waszyngtonie (czwarty porwany Boeing, w wyniku bohaterskiej walki podjętej przez część pasażerów, rozbił się na niezamieszkanym obszarze Pensylwanii). Następne kilkanaście lat to ciąg narastających problemów na arenie światowej.

Przyczyn opisanego stanu rzeczy i istniejących niebezpieczeństw jest tak wiele i tworzą one tak skomplikowany węzeł zagadnień i problemów, że poszukiwanie rozwiązań oraz powodów do optymizmu jest skrajnie trudne. Splot przeciwstawnych interesów geopolitycznych wielu państw, zaszłości epoki kolonialnej, egoizmy narodowe, ksenofobia, fanatyzm religijny, brak edukacji zarówno zwykłych obywateli, jak i grup społecznych, czy najzwyklejsza ludzka głupota, to niepełny ich katalog. Tworzą one koktajl będący wspaniałą pożywką dla rozwoju ekstremizmu różnego typu, za którym bardzo często postępuje terroryzm.

Fenomen terroryzmu nie jest oczywiście zjawiskiem nowym, jednak jego rozwój w XX w., w szczególności w ostatnich kilku dekadach, jest dynamiczny i trudny do powstrzymania . Niebywale sprzyjają mu także trzy czynniki:

rozwój technologii informatycznych i telekomunikacyjnych, pozwalających na błyskawiczne i głęboko konspirowane przekazywanie informacji oraz na szerzenie propagandy przez ugrupowania prowadzące działalność terrorystyczną;

rozwój środków transportu (przede wszystkim lotniczego), pozwalający na szybkie przemieszczanie się po całym świecie, a także na łatwiejsze „gubienie” się członków organizacji terrorystycznych w tłumie milionów codziennie podróżujących osób;

wysokie standardy ochrony praw jednostki w społeczeństwach demokratycznych i duża otwartość granic, przede wszystkim na obszarze Europy, które terroryści wykorzystują z całą bezwzględnością.

Jakże trafne były i nadal są przy tym słowa Ryszarda Kapuścińskiego: „Nie chodzi tylko o to, jak często się mówi, że jedni są biedni, a drudzy bogaci. Problem jest dużo bardziej skomplikowany. Bieda we współczesnym świecie, świecie bardzo silnie rozwiniętej komunikacji, łączności i mediów, bardzo silnie działającym mechanizmie porównania, generuje poczucie strasznej frustracji, beznadziei, rozpaczy i wściekłości. To nie jest bieda starego typu, w której biedny człowiek rodził się, żył i umierał w biedzie, myśląc, że taki po prostu jest jego los. Na skutek tego, że ludzie na całym świecie oglądają w telewizji innych, słuchają, czytają o nich, widzą, w jakiej sami znaleźli się sytuacji – i to generuje straszny, potworny ładunek wściekłości i nienawiści do tego stanu rzeczy, a za tym do współczesnego świata” .

W chwili obecnej Ameryka Południowa jest jedynym kontynentem, na którym stopień bezpośredniego zagrożenia atakami terrorystycznymi jest nieco niższy, choć nie jest to miejsce wolne od nich. Wszystkie pozostałe obszary lądów znajdują się pod stałą presją możliwości zamachów, choć oczywiście skala tego niebezpieczeństwa jest lokalnie zróżnicowana. Największe zagrożenie dotyka Europę, Azję i północną Afrykę. Na portalu internetowym WorldAtlas można znaleźć listę dwudziestu najbardziej krwawych aktów terroryzmu w historii (o różnym podłożu motywacji), w których łącznie zginęło co najmniej 9049 osób. To tragiczne zestawienie otwiera atak na wieże WTC i Pentagon z 2001 r., ale aż 11 z nich miało miejsce począwszy od 2000 r., w tym 6 w Azji, 3 w Afryce oraz po jednym w Ameryce Północnej i w Europie (a ściślej w Biesłanie na Kaukazie). Podkreślić należy, że jest to tylko niezbyt duży procent wszystkich takich aktów przemocy, jakie rozegrały się w tym czasie na całym świecie, a które liczyć można w setkach, a nawet tysiącach. Absolutne centrum codziennego zagrożenia stanowi Bliski Wschód i środkowa Azja (Afganistan, Pakistan i Indie).

Oczywiście, abstrahując od moralnej oceny terroryzmu i prostego faktu, że niemal każda ludzka śmierć w dowolnym miejscu globu jest dramatem, nie tylko sama liczba ofiar ma znaczenie, lecz także efekt psychologiczny, jaki jest przez zamach wywierany. O to przecież chodzi przede wszystkim terrorystom. Niewiele przesady jest w stwierdzeniu belgijskiej pisarki Amelie Nothomb: „Samolotu nie porywa się dla przyjemności, ale po to, by zaistnieć na pierwszych stronach gazet. Wystarczy zlikwidować media i wszyscy terroryści wylądują na bezrobociu” . Katarzyna Maniszewska zwraca wręcz uwagę na swoiste wzmacnianie przekazu propagandowego aktów terrorystycznych przez sposób działania samych mediów . Co więcej słusznie zauważył A.P. Przemyski, że jeszcze groźniejsza z punktu widzenia bezpieczeństwa i porządku publicznego jest konstatacja, że ugrupowania zainteresowane osiągnięciem jakichkolwiek skutków politycznych na terenie Polski mogą swój cel zrealizować samym poinformowaniem o groźbie ataku . Rodzi to zatem kwestię poczucia społecznej odpowiedzialności mediów na tle pogoni za sensacją czy też udowadniania przez poszczególnych dziennikarzy lub redakcje swojej „wyższości” poprzez publikowanie tzw. informacji ekskluzywnych, bez oglądania się na potencjalne koszty takiego działania . Z tej perspektywy szczególnie mocno – przynajmniej z naszego punktu widzenia – zaznacza się szereg „dokonań” terrorystycznych na terenie Europy. Wskazać można zwłaszcza na takie wydarzenia, jak:

atak na Centrum Teatralne na Dubrowce w Moskwie, 133 ofiary śmiertelne (2002),

zamach w moskiewskim metrze, 41 ofiar (2004),

zamachy w pociągach w Madrycie, 191 ofiar (2004); był to najkrwawszy europejski atak od czasu wybuchu bomby w samolocie linii lotniczych PanAm na szkockim Lockerbie w 1988 r.,

zamachy w metrze i autobusie w Londynie, 52 ofiary (2005),

kolejny zamach w Madrycie, 2 ofiary (2006),

wykolejenie pociągu z Moskwy do Sankt Petersburga, 27 ofiar (2009),

eksplozja bomby na lotnisku Domodiedowo w Moskwie, 36 ofiar (2011),

zamach w metrze w Mińsku, 15 ofiar (2011),

atak Andersa Breivika w Oslo, 75 ofiar (2011),

zamach samobójczy na autokar z izraelskimi turystami w Burgas, 7 ofiar (2012),

eksplozje bomb, w tym zamach samobójczy w Wołgogradzie, 31 ofiar (2013),

ataki terrorystyczne w Paryżu, w tym na redakcję tygodnika „Charlie Hebdo”, 150 ofiar (styczeń i listopad 2015),

zamach z użyciem broni palnej w Kopenhadze, 3 ofiary (2015),

zamach w pociągu w Würzburgu z użyciem siekiery, 4 ofiary (2016),

zamachy z użyciem ciężarówek w Nicei, 86 ofiar, i w Berlinie, 12 ofiar (2016),

zamach z użyciem ciężarówki w Sztokholmie, 5 ofiar (2017),

atak nożownika w Turku, 2 ofiary (2017),

zamachy z użyciem bomby i furgonetki w Katalonii, 16 ofiar (2017),

zamachy z użyciem samochodów na mostach londyńskich, 14 ofiar (marzec i czerwiec 2017),

eksplozja na koncercie w Manchesterze, 23 ofiary (2017),

zamach bombowy w petersburskim metrze, 15 ofiar (2017).

W Europie w latach 2007–2013 wedle danych EUROPOLU (tzw. raporty TE-SAT) stwierdzono 2342 incydenty terrorystyczne w postaci udanych i nieudanych oraz udaremnionych zamachów . Oznacza to, że w tym nieodległym okresie nieprzerwanie prawie codziennie dochodziło do tego typu zdarzeń w państwach członkowskich Unii Europejskiej, aczkolwiek blisko dwa tysiące z nich (ponad 83%) miało miejsce na terytorium Francji i Hiszpanii. Z sąsiadów Polski – również wliczając morskich, jak Szwecja – tylko Czechy, Słowacja i państwa nadbałtyckie nie doświadczyły jeszcze spektakularnego ataku terrorystycznego. Zwraca natomiast uwagę stopniowe zbliżanie się zamachów do granic Polski.

Przytoczone na początku publikacji cytaty nie mają być tylko efektownymi ozdobnikami. Pokazują, jak wielowymiarowe i nieoczywiste jest zjawisko terroryzmu. Stanowi wybuchową mieszankę problemów politycznych, gospodarczych, kulturowych, socjologicznych i psychologicznych. Wielką naiwnością byłoby również sądzić, że jesteśmy w stanie zlikwidować zamachy terrorystyczne w jakiejkolwiek dającej się przewidzieć przyszłości. Złożoność współczesnego świata to wyklucza. Inna rzecz, że idea prognozowania w dłuższej perspektywie pokazuje raczej niewielką skuteczność, a jeśli już, to raczej w kierunku scenariuszy negatywnych. Toczyć można jedynie walkę o zmniejszenie niebezpieczeństwa – krótkofalowo środkami policyjnymi i militarnymi, natomiast długofalowo wyłącznie przez politykę i ekonomię, tak by stwarzać warunki jak najmniej sprzyjające rozwojowi ekstremizmów, to jest codzienne bezpieczeństwo, wystarczające środki do życia i edukację: „Nikt nie jest terrorystą od urodzenia. Nikt nie staje się terrorystą z dnia na dzień. Dochodzi do tego w wyniku długotrwałego procesu przypominającego uprawę ziemi; dopiero gdy jest ona dobrze przygotowana, rzucone na nią ziarno terroryzmu może się przyjąć, wykiełkować i w pełni rozwinąć” . Podobnie, i bez wątpienia słusznie, mówił w 2004 r. w Międzynarodowym Instytucie Badań Pokojowych ówczesny prezydent Pakistanu Pervez Musharraf, wskazując, że głównymi źródłami religijnego fundamentalizmu i terroryzmu islamskiego są niesprawiedliwość polityczna, bieda i analfabetyzm, które są „drzewem” dla terrorystów i ich organizacji, tworzących gałęzie i liście tego drzewa . Dopóki drzewo będzie miało dostęp do światła i substancji odżywczych, dopóty będzie trwać.

Nie da się wygrać wojny z amorficznym (przynajmniej w dużej mierze) terroryzmem tylko siłą, choćby brutalną. W ogóle stosowanie terminu „wojna” do zmagań z tym problemem jest wysoce dyskusyjne. Pojęcie wojny zakłada bowiem raczej czytelne określenie wojujących stron oraz różnic pomiędzy ich interesami. Tymczasem stosowanie myślenia „wojennego” do zjawiska o niespotykanej dotąd formule i skali z łatwością prowadzić może na manowce. Stąd Z. Brzeziński chyba trafnie krytykował strategię wprowadzoną przez administrację prezydenta Georga W. Busha po 11 września 2001 r. Jak pisze biograf tego wielkiego polsko-amerykańskiego polityka, opisując stanowisko Brzezińskiego: „«Wojna z terrorem» bez jasno zdefiniowanego wroga, wyraźnie operująca antyislamskimi skojarzeniami, zjednoczyła z czasem opinię świata muzułmańskiego we wrogości wobec Ameryki. W myśl teorii, która pchnęła Amerykę do wojny, Arabowie szanują wyłącznie siłę, a wszelką gotowość do kompromisu poczytują za oznakę słabości. Dlatego druzgocącą przewagę militarną administracja George’a W. Busha postrzegała jako jedyny skuteczny instrument rozstrzygania konfliktu w tej części świata i ustanawiania trwałych rozwiązań. Argument ten, powiada Brzeziński, nie jest całkiem fałszywy, pod warunkiem że strona, która zamierza te rozwiązania wprowadzić, dysponuje wystarczającą siłą i zasobami, aby stosować tę siłę konsekwentnie i uparcie, aż do momentu zdruzgotania przeciwnika. Problem Ameryki polega na tym, że wprawdzie dysponuje ona siłą nieporównywalnie większą niż jakikolwiek kraj czy grupa religijna w regionie, ale z powodów wewnętrznych nie jest ona w stanie zmobilizować wystarczających środków, aby narzucić swą wolę całemu Bliskiemu Wschodowi” . Skądinąd współczesna cywilizacja Zachodu, kierując się dzisiejszym obrazem świata islamu i swoistym poczuciem wyższości, bardzo łatwo zapomina, że nie zawsze te obszary geograficzne (choćby Bliskiego i Środkowego Wschodu) cechowała taka zapaść społeczna, kulturowa i polityczna jak obecnie. Był to przecież świat, zwłaszcza w rozkwicie średniowiecza, gdzie kwitła i emanowała również na obszary europejskie wysoka kultura , sztuka, architektura czy medycyna. W okresie największej potęgi politycznej kalifatu Umajjadów (VII–VIII w.n.e.) obszar ich panowania i wpływów rozciągał się od obecnego Pakistanu do niemal całego Półwyspu Iberyjskiego. Jeszcze niedawno w skali czasowej świata potęgą było Imperium Osmańskie, a i dziś Turcja jest z wielu względów poważnym graczem na arenie geopolitycznej. Oczywiście powstaje pytanie o wewnętrzne (w tym być może o naturę nauk religii islamskiej czy też obecną jej podatność na wynaturzenia) i zewnętrzne przyczyny dzisiejszego stanu rzeczy w świecie muzułmańskim (a zarówno dawne państwa kolonialne, jak i Stany Zjednoczone powinny mieć tu sobie wiele do zarzucenia). Niemniej jednak niezależnie od konieczności agresywnego przeciwstawienia się bezpośredniemu zagrożeniu terrorystycznemu traktowanie świata islamu jako strefy „zrzutu” bomb i „chirurgicznych cięć” (często zresztą dalekich od precyzji) w samoobronie Zachodu, jako obszaru, gdzie nie funkcjonują lub znacznie luźniej traktowane są godność i prawa człowieka, a ranne syryjskie dziecko jest mniej istotne od dziecka polskiego, holenderskiego czy amerykańskiego, jest zarówno niemoralne, jak i skrajnie niemądre. Na pewno nie przybliża to rozwiązania konfliktów, a tym samym nie zmniejsza, lecz napędza zagrożenie terroryzmem o podłożu religijnym czy też polityczno-religijnym.

Należy zwrócić uwagę, że choć współczesny terroryzm, szczególnie w Europie Zachodniej, medialnie i w świadomości społecznej często utożsamiany jest, a przynajmniej kojarzony, z ekstremizmem islamskim i ideologią „dżihadu”, nie bez podstaw rzecz jasna, to zagrożenie zamachami istnieje z każdej strony, zarówno wśród organizacji skrajnie prawicowych lub lewicowych, jak i pojedynczych osób, wyznających te lub inne poglądy albo wręcz sobie tylko właściwy konglomerat przekonań, prowadzący do nienawiści do określonego środowiska społecznego lub w ogóle społeczeństwa. Świadczą o tym, jedna z najtragiczniejszych w Europie w ostatnich trzech dekadach, akcja Andersa Breivika czy zaistniała również w latach 2000–2007 seria zabójstw imigrantów oraz policjantki przez osoby związane z niemieckim ruchem neonazistowskim .

Encyklopedia terroryzmu wskazuje na cztery podstawowe kryteria, wedle których dzielić można zjawiska terrorystyczne: ideologii (wedle autorów najtrudniejsze do jednoznacznego przypisania), wytyczonego celu, umiejscowienia przemocy oraz korzeni historycznych. Co za tym idzie, próbuje wyróżnić takie jego odmiany (mogące się krzyżować i przenikać), jak:

terroryzm nacjonalistyczny (np. działalność Irlandzkiej Armii Republikańskiej w Irlandii Płółnocnej, ETA w Hiszpanii, Organizacji Wyzwolenia Palestyny w Izraelu), przeradzający się niekiedy w wojnę domową (np. konflikt sił rządowych Sri Lanki i organizacji Tamilskich Tygrysów);

terroryzm rewolucyjny (np. działalność terrorystów z Frakcji Czerwonej Armii w RFN czy z Czerwonych Brygad we Włoszech, uchodzących za skrajnie lewicowych; indywidualne akty terrorystyczne Theodore’a Kaczynskiego „Unabombera” w USA);

ekstremizm religijny (obecnie terroryści związani lub inspirowani działalnością przede wszystkim tzw. Państwa Islamskiego oraz Al-Kaidy) ;

ekstremizm prawicowy (np. skutkujący zabójstwem premiera Izraela Icchaka Rabina w 1994 r., choć zamachowiec kierował się również wewnętrznymi pobudkami religijnymi);

terroryzm „celowy” (np. antyaborcyjny, ekologiczny itp.), zmierzający do załatwienia konkretnego problemu czy kwestii społecznej;

terroryzm wewnętrzny (krajowy) i międzynarodowy;

terroryzm państwowy (popierany lub wręcz kierowany przez państwo ) i pozapaństwowy;

terroryzm miejski i pozamiejski.

Do powyższych klasyfikacji – nie wchodząc w tym miejscu w rozważania naukowe na temat ewentualnej różnicy między terrorem kryminalnym a terroryzmem – śmiało dodać można terroryzm mafijny, kiedy organizacja przestępcza dokonuje zamachu na przedstawiciela państwa w celu zastraszenia, gdy sama czuje się zagrożona działaniami organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości lub próbuje je powstrzymać na wczesnym etapie, przekazując tego typu „ostrzeżenie”. Niewątpliwie szczególnie spektakularnymi czynami w tym zakresie popisywały się mafia włoska (m.in. zabójstwa w 1992 r. sędziów śledczych Govanniego Falcone i Paolo Borsellino, a w 1982 r. generała karabinierów Carlo Alberto Dalla Chiesy) oraz kolumbijskie organizacje narkotykowe, zwłaszcza kartel z Medellín (np. zabójstwo ministra sprawiedliwości Rodrigo Lary w 1984 r.).

Nie traktując w najmniejszym stopniu tego jako próby formułowania kolejnej definicji zjawiska terroryzmu, można się chyba zgodzić, że są to dokonywane z różnych motywacji akty przemocy wobec skonkretyzowanej osoby lub konkretnej albo przypadkowej grupy ludzi, realizowane przez sprawcę indywidualnie lub częściej w ramach jakiejś struktury czy organizacji, w celu zastraszenia i wymuszenia jakiegoś zachowania ze strony podmiotów (niekoniecznie samych będących celem przemocy), które o zachowaniach tych decydują lub mogą mieć na nie wpływ .

Tomasz Aleksandrowicz, analizując współczesny terroryzm, zwraca uwagę na jego nowe, w przeszłości niespotykane lub występujące na znacznie mniejszą skalę cechy: sieciowość organizacji terrorystycznych, fundamentalizm religijny jako motywację działania oraz globalność zagrożenia . Jarosław Tomasiewicz nazywa to za W. Laqueurerem terroryzmem ponowoczesnym, rodzącym się i nasilającym od lat 90. XX w. , a którego dominantą staje się strategia tzw. oporu niekierowanego (ang. leaderless resistance), polegającego na braku centralnego kierownictwa i jednolitej, formalnej struktury . Natomiast M. Piekarski celnie zauważył, że w stosunku do terroryzmu sprzed kilku dekad dramatycznie zwiększyła się liczba ofiar śmiertelnych zamachów. Według danych z portalu Global Terrorism Database w latach 70. XX w. (a więc w okresie silnej aktywności takich organizacji, jak: IRA, RAF czy Czerwone Brygady) z ponad 9600 ataków więcej niż połowa nie spowodowała niczyjej śmierci, a tylko w 69 przypadkach liczba ofiar przekroczyła 10 osób. Natomiast w pierwszej dekadzie XXI w. tak krwawych zamachów było 1425, czyli 20-krotnie więcej .

Z kolei R. Lonca, krytycznie analizując w 2005 r. stan wojny z terroryzmem, sformułował kilka wniosków dotyczących strategii i taktyki działań terrorystycznych, podkreślając między innymi ogromną elastyczność i wewnętrzną niezależność struktur terrorystycznych, powodującą, że identyfikacja, a nawet zatrzymanie, sprawców konkretnego zamachu lub przygotowań do niego zupełnie nie musi prowadzić do dalszych ustaleń i w konsekwencji rozbicia szerszej grupy terrorystycznej. Jego zdaniem również (a fakty zdają się potwierdzać tę tezę przynajmniej w części): „W ocenie zagrożeń trzeba brać pod uwagę to, że w przeciwieństwie do terroryzmu tradycyjnego, który skupiał się na osiąganiu celów politycznych na konkretnych osobach i instytucjach, «nowy terroryzm» ma motywacje religijne oraz nie dąży do uzyskania pozytywnego wizerunku ani zrozumienia społecznego. Jego jedynym celem jest spowodowanie masowych strat i sterroryzowanie społeczności międzynarodowej lub danego kraju w celu wywołania poczucia bezsilności i totalnego zagrożenia [...]. Islamiści nie prowadzą dialogu z rządami, bo uważają się wyłącznie za grupy samoobrony, które stosują terror w odpowiedzi na terror zachodni przeciw muzułmanom” .

W maju 2017 r. w Brukseli autor wziął udział w międzynarodowej konferencji prokuratorów i sędziów z kilkunastu państw europejskich, na której dzielono się doświadczeniami i informacjami na temat zwalczania terroryzmu i krajowych uregulowań prawnych . Szczególnie interesujące było poznanie opinii i spostrzeżeń pana Larsa Otte – starszego prokuratora w niemieckim Biurze Prokuratora Federalnego w Karlsruhe, nadzorującego krajowe i międzynarodowe śledztwa antyterrorystyczne, a w latach 2008–2013 oficera łącznikowego w Niemieckim Połączonym Centrum Antyterrorystycznym w Berlinie, oraz pana Frederica van Leeuwa – Szefa Prokuratury Federalnej w Brukseli. Obaj prokuratorzy zatem na co dzień zmagają się „w boju” z omawianą tematyką.

Obaj prelegenci akcentowali, by problemu terrorystycznego nie utożsamiać wyłącznie z zagrożeniem islamistycznym, choć jest ono najbardziej zauważalne. Prokurator z Niemiec zwrócił uwagę na narastającą liczbę terrorystów lub osób mogących być podatnymi na wstąpienie w szeregi komórek terrorystycznych, czemu szczególnie sprzyja w znacznej mierze niczym nieograniczona i praktycznie niemożliwa do kontrolowania mnogość portali i komunikatorów społecznościowych, w których prowadzona jest bardzo silna propaganda ekstremizmu. Dotarcie do tego typu stron, witryn i profili internetowych nie nastręcza żadnego problemu. Lars Otte wskazał, że w połowie 2017 r. w samych Niemczech prowadzonych było ponad 200 śledztw terrorystycznych .

Prokurator szczegółowo opisał aktywność islamskich organizacji terrorystycznych w Internecie, wyróżniając jej cztery elementy:

profesjonalną (doskonałej jakości, dobrze zmontowane filmy propagandowe) i efektywną rekrutację nowych bojowników, odwołującą się nie tylko do argumentacji ideologicznej, ale również psychologicznej (przygoda, brak nudy, a nawet walka jako czynnik antydepresyjny);

inspirację i instruktaż dla osób, które nie chcą opuszczać kraju zamieszkania, a zwłaszcza dla tzw. samotnych wilków, podzielających cele terrorystów, ale chcących lub wolących podjąć indywidualny atak (zamach);

propagandę strachu nastawioną na wywoływanie i podtrzymywanie obawy o stanie się ofiarą zamachu we wszystkich społeczeństwach, na które ukierunkowana jest działalność terrorystów, a więc przede wszystkim państwa zachodnie oraz podatne na niestabilność (np. Irak, Jemen);

wojnę cyfrową związaną z postrzeganiem cyberprzestrzeni jako nowego pola bezpośredniej bitwy, na którym można wyrządzić ogromne szkody, głównie przez ataki hakerskie (przykładem tego był nieudany, prawdopodobny atak w 2015 r. na podstawowe serwery komputerowe, zarządzające funkcjonowaniem Internetu jako całościowej sieci; nie ma jednak pewności, kto był autorem tego ataku) .

Z kolei prokurator Frederic van Leeuw podkreślał szczególnie dwa elementy. Jego zdaniem, uwzględniając czynniki związane stricte ze zjawiskiem terroryzmu, siatki terrorystyczne i finansowanie terroryzmu w dużym stopniu przypominają działania przestępczości zorganizowanej (np. mniejsze lub bardziej dochodowe przestępstwa, choćby narkotykowe, służą gromadzeniu środków finansowych na główny cel).

Zarówno F. van Leeuw, jak i L. Otte artykułowali wyraźną odmienność pomiędzy terrorystami a innymi przestępcami, polegającą na istotnym odejściu od racjonalizacji działania tych pierwszych. Należy tu wskazać, że prelegentom chodziło przede wszystkim o często zdecydowanie obniżony lub całkowicie pomijany aspekt własnego bezpieczeństwa w związku z realizacją aktu terrorystycznego . Ponadto celnie zwrócono uwagę, że silna motywacja do przeprowadzenia zamachu terrorystycznego może pozostawać całkowicie oderwana od sytuacji życiowej terrorysty. Przykładem jest Mohamed Atta, jeden z głównych organizatorów i uczestników zamachów w Nowym Jorku 11 września 2001 r., który był osobą bardzo inteligentną, relatywnie zamożną, z dobrymi perspektywami życiowymi. Mimo to spędził dwa lata życia, przygotowując zamach, będący jednocześnie jego samobójstwem, i czyn ten zrealizował.

Z całą mocą stwierdzono również, że najwłaściwsze śledztwo (a nie wyłącznie działania organów policyjnych i wywiadowczych) antyterrorystyczne to postępowania przygotowawcze o charakterze prewencyjnym, a więc prowadzące do unicestwienia planów i ukarania za przygotowywanie aktów terrorystycznych, zarówno w znaczeniu konkretnego ataku, jak i szerszym (funkcjonowania struktur terrorystycznych). Śledztwo po zamachu – choć, oczywiście, niezbędne – jest porażką służb państwa.

Z punktu widzenia skutecznych działań śledczych, wobec rozwoju technologii informatycznych, jednym z wielu kluczowych problemów staje się obecnie problem niedoregulowania kwestii pozyskiwania dowodów cyfrowych znajdujących się w „chmurze” plików, w przestrzeni wirtualnej, a więc w jakimś sensie poza terytorium państw .

Innym fascynującym zagadnieniem z zakresu prawa dowodowego, omawianym podczas dyskusji, stał się przypadek skazania w Niemczech obywatela tego kraju, pochodzenia marokańskiego, za podjęcie przygotowań do zamachu w Niemczech. Podstawowym dowodem był fakt ujawnienia kontaktów podejrzanego z Al-Kaidą i planów ataku terrorystycznego w dokumentacji zabezpieczonej przez komandosów US Navy SEALs podczas akcji likwidacji Osamy bin Ladena w 2011 r. w jego domu w Abbottabadzie w Pakistanie. W trakcie aktywnej wymiany uwag podniesiono takie problemy (przynajmniej częściowo akcentowane także w faktycznym procesie przez obrońców oskarżonego), jak:

brak protokolarnego zabezpieczenia dowodów źródłowych i brak innej procesowej dokumentacji sporządzanej w trakcie podjętych przez amerykańską marynarkę wojenną działań;

brak potwierdzenia, gdzie dokładnie zabezpieczono dokumenty i że rzeczywiście miało to związek z zabiciem Osamy bin Ladena, którego wizerunku ciała nigdy oficjalnie rząd amerykański nie ujawnił;

brak przesłuchania osób uczestniczących w akcji w Abbottabadzie (operatorów SEALs);

wątpliwości, czy akcja amerykańska była zgodna z prawem amerykańskim i z prawem międzynarodowym, tym bardziej jeśli ewentualnie doszło do naruszenia suwerenności Pakistanu;

dopuszczalność wykorzystania jako dowodów rzeczy pozyskanych w akcji stricte wojskowej, krótko mówiąc, ukierunkowanej na zabicie przywódcy Al-Kaidy, a nie na jego zatrzymanie i postawienie przed sądem.

Przynajmniej część tych zagadnień w faktycznym procesie rozwiązano poprzez przesłuchanie funkcjonariuszy FBI, którzy potwierdzili autentyczność zabezpieczonych materiałów dowodowych (z tym że USA do Niemiec przekazały ich kopie). Również oświadczenia Al-Kaidy po amerykańskiej akcji, potwierdzające śmierć Osamy bin Ladena, pozwoliły paradoksalnie wyeliminować niektóre wątpliwości co do pochodzenia dowodów. Sąd niemiecki (finalnie Federalny Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe, odpowiednik polskiego Sądu Najwyższego) uznał argumentację prokuratury niemieckiej, że nie jest rolą niemieckiego wymiaru sprawiedliwości badanie podstaw prawnych i przebiegu amerykańskiej interwencji w państwie trzecim, jeżeli fakty te nie mają znaczenia dla zachowania gwarancji procesowych oskarżonego. Jeżeli pochodzące z takiej akcji materiały dowodowe zostały następnie pozyskane przez Niemcy zgodnie z uregulowaniami umownymi pomiędzy tymi państwami, to mogą służyć jako dowód procesowy w sprawie.

W dyskusji podsumowującej konferencję akcentowano, po pierwsze, że samo ściganie i karanie terrorystów jest daleko niewystarczające, gdyż nie zapobiega szerzeniu ideologii terrorystycznych, a nadto skazani terroryści w zakładach karnych mają możliwość indoktrynacji zwykłych kryminalistów (stąd zasadność organizowania jednostek penitencjarnych w sposób zapewniający izolację radykałów wszelkiej maści od innych skazanych i tymczasowo aresztowanych). Ponadto szansa resocjalizacji radykałów jest umiarkowana lub niska.

Drugą kwestią, którą kilkukrotnie zaakcentowali Lars Otte i Frederic van Leeuw, była absolutna konieczność bezpośredniej znajomości, relatywnie częstych kontaktów i roboczej – a nie wyłącznie formalnej, opartej na pomocach prawnych – współpracy prokuratorów z różnych krajów, zajmujących się przestępczością i zagrożeniem terrorystycznym. Takie relacje budują wzajemne zaufanie i pozwalają na szybką, skuteczną i wiarygodną wymianę informacji, co jest niezbędne dla efektywnego zwalczania terroryzmu. Kanały i współpraca policyjna, choćby tylko z uwagi na szerokie kompetencje prokuratorów i sędziów śledczych w poszczególnych krajach, są niewystarczające.

Ta ostatnia kwestia koreluje także z zagadnieniem tzw. wspólnych zespołów śledczych (Joint Investigation Team – JIT), funkcjonujących już od prawie 10 lat w praktyce zawodowej polskich prokuratorów (art. 589b–589f k.p.k.) . Instytucja ta realizowana przy współpracy z EUROJUST, pod warunkiem spełnienia pewnych warunków – nie tylko prawnych, ale i faktycznych, może stanowić doskonałą, bardzo sprawną i efektywną platformę współpracy antyterrorystycznej prokuratorów w konkretnych sprawach.

***

Polska „tradycja” terrorystyczna po odrodzeniu się kraju po rozbiorach na szczęście nie jest bogata i w większym zdecydowanie stopniu dotyczy okresu międzywojnia, wiążąc się z napięciami politycznymi oraz konfliktami narodowościowymi, w szczególności ze strony społeczności ukraińskiej zamieszkującej II RP . Do najgłośniejszych aktów terroru tego czasu należą bez wątpienia: zabójstwo prezydenta Gabriela Narutowicza (1922), eksplozja w składnicy prochu Cytadeli w Warszawie, w której śmierć poniosło 28 osób (1923), zabójstwo posła na Sejm i zwolennika współpracy Polaków i Ukraińców – Tadeusza Hołówki (1931) oraz mord na ministrze spraw wewnętrznych w obozie sanacji, Bronisławie Pierackim (1934). Tuż przed wybuchem wojny, 28.08.1939 r. eksplodowała bomba na dworcu w Tarnowie, w wyniku czego zginęło 28 osób (czyn ten przypisano członkowi mniejszości niemieckiej, którego rozstrzelano kilka dni później) .

Zjawisko terroryzmu w PRL również występowało, choć miało mniejszy wymiar i podlega niejednoznacznej ocenie. W warunkach opresyjnego państwa, najpierw totalitarnego w okresie stalinizmu, a po odwilży październikowej 1956 r. rządów autorytarnych, akty terroru z reguły wiązały się bowiem albo z toczącą się jeszcze, stopniowo słabnącą, de facto wojną domową bezpośrednio w latach powojennych , albo z próbami ucieczki z obozu „demoludów”. Te pierwsze często zresztą, zwłaszcza w pierwszych latach, miały bardziej charakter bandytyzmu niż akcji terrorystycznych w pełnym tego słowa znaczeniu. Jak niezwykle interesująco pisze M. Zaremba, szeroko kreśląc panoramę polskiego powojnia lat 40. XX w.: „Dla niektórych ludzi zabijanie stało się niesłychanie łatwe – można powiedzieć – nastawili się na walkę i uzależnili od niej, a brak niemieckiej krwi powetowali sobie, zwracając się przeciw wszystkim, którzy znaleźli się w czasie okupacji w «szarej strefie» i nie byli «nasi»” . Z tych drugich wzięły się zwłaszcza liczne porwania samolotów pasażerskich na liniach krajowych, które najczęściej porywacze kierowali na berlińskie lotnisko Tempelhof .

Niemniej jednak z formalnego punktu widzenia, abstrahując od motywacji, wiele takich zdarzeń spełniało kryteria aktów terrorystycznych również z punktu widzenia dzisiejszego prawodawstwa. Wśród nich wymienić można kilka prób zabójstwa Bolesława Bieruta; zamachy bombowe na Nikitę Chruszczowa i Władysława Gomułkę (1959 i 1961) – w tym ostatnim ciężko ranni zostali postronny mężczyzna i dziecko ; skuteczne eksplodowanie bomby w noc poprzedzającą święto Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa w auli Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu, bez ofiar jednak, gdyż najprawdopodobniej takie było założenie sprawców, braci Ryszarda i Jerzego Kowalczyków (1971).

Również po rozpoczęciu transformacji ustrojowej przez dwie i pół dekady Polska pozostawała niemal wolna od zamachów terrorystycznych i póki co nadal taką pozostaje. Wspomnieć jednak należy o sprawie tzw. Gumisia, podkładającego ładunki wybuchowe bez ich detonacji w 1994 r. w Krakowie i żądającego wypłaty okupu za zaniechanie tego procederu. Z kolei w 2005 r. alarm wywołało podłożenie kilkunastu atrap bomb na terenie Warszawy, która to sprawa nie została nigdy, przynajmniej oficjalnie, wyjaśniona. Zaistniało natomiast zjawisko terroru kryminalnego, zwłaszcza w latach 90. i na początku lat 2000., związanego przede wszystkim z porachunkami grup przestępczych, a którego ostrze sporadycznie próbowało uderzyć również w funkcjonariuszy Policji, prokuratorów i sędziów. Przykładowo w 2001 r. Komenda Główna Policji odnotowała 53 zamachy bombowe na tym tle . Ostatnie lata dopiero przynoszą informacje o coraz poważniejszych próbach realizacji ataków terrorystycznych. Chodzi zwłaszcza o przygotowania do wysadzenia budynku Sejmu RP w 2012 r. (sprawa Brunona K. z Krakowa) oraz podłożenie bomby w autobusie miejskim we Wrocławiu w maju 2016 r. (sprawa Pawła R.).

Jeszcze dekadę temu, w 2008 r., prowadzone badania wskazywały na niewielką, z wyjątkiem aglomeracji warszawskiej, obawę społeczeństwa polskiego przed atakami terrorystycznymi. Około 3/4 badanych ryzyko zamachu oceniało jako bardzo lub raczej małe . Co ciekawe zbliżone, a nawet nieco wyższe, poczucie bezpieczeństwa wykazywali w tym czasie ankietowani prokuratorzy i funkcjonariusze służb (policjanci, strażnicy graniczni, strażnicy więzienni, funkcjonariusze CBA). Większe odczucie zagrożeń zarówno wśród „zawodowców”, jak i zwykłych obywateli niósł cyberterroryzm, którego obawiała się mniej więcej połowa badanych . Odsetek osób obawiających się zamachu wzrósł nieco do 32% dwa lata później, w badaniach CBOS . Zapewne dzisiejsza percepcja tego zagrożenia jest znacząco inna (oczywiście pamiętać należy o tym, że duży wpływ na nią mają relacje mediów, które łatwo mogą prowadzić do podniesienia poziomu obaw). Bardzo interesujące byłoby również zbadanie dziś zgody obywateli na ingerencję służb w ich prywatność w ramach zapobiegania terroryzmowi. W cytowanych badaniach zaledwie 10% respondentów skłonnych było dopuszczać taką ingerencję państwa w przypadku zagrożenia terrorystycznego. Wynik tego badania o tyle jest zadziwiający, że współczynnik ten wzrastał trzykrotnie (33%), gdy miałoby chodzić o zagrożenie dla życia i zdrowia obywatela (np. porwania) .Tymczasem przecież terroryzm godzi właśnie w te dobra przede wszystkim.

***

Od uzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 r. aż do 2016 r., zapewne z powodu relatywnie niewielkiego zagrożenia zamachami terrorystycznymi, w żadnym z czterech wymiarów: karnomaterialnym, procesowym, prawa policyjnego oraz szeroko rozumianym administracyjnym (polegającym na ukształtowaniu odpowiednich procedur reagowania) nie powstało ustawodawstwo powszechnie obowiązujące ukierunkowane ściśle na zwalczanie terroryzmu. Zwalczanie i przeciwdziałanie terroryzmowi oraz reagowanie na sytuację kryzysową, jaką jest akt terrorystyczny, opierało się na przepisach służących reakcji na każdy rodzaj przestępczości oraz na procedurach stosowanych np. przy klęskach żywiołowych. Tym niemniej nadszedł już najwyższy czas na stworzenie odpowiedniego prawa, i z tego punktu widzenia fakt uchwalenia komentowanej tu ustawy o działalności antyterrorystycznej zasługuje na pełną akceptację, niezależnie od niżej i dalej w treści komentarza sformułowanych uwag krytycznych.

Należy odnotować, że w świecie istnieją liczne przykłady funkcjonowania specjalnego ustawodawstwa antyterrorystycznego, w tym między innymi :

w USA tzw. Patriot Act z 2001 r. (The Uniting and Strengthening America by Providing Appropriate Tools Required to Intercept and Obstruct Terrorism) ;

w Kanadzie ustawa antyterrorystyczna z 2015 r. (The Anti-terrorism Act) ;

w Wielkiej Brytanii cały szereg aktów prawnych, w tym ustawy o terroryzmie z 2000 r. i 2005 r. (The Terrosim Act), ustawa antyterrorystyczna z 2001 r. (The Anti-terrorism, Crime and Security Act) czy ustawa o zwalczaniu terroryzmu i bezpieczeństwie z 2015 r. (Counter-Terrorism and Security Act) ;

w Nowej Zelandii ustawa o przeciwdziałaniu terroryzmowi z 2002 r. (Terrorism Suppression Act) ;

we Francji ustawa o zwalczaniu terroryzmu i wykroczeń przeciwko bezpieczeństwu państwa z 1986 r. (Des lois antiterroristes majeures) i szereg późniejszych ustaw ;

w Izraelu prawo antyterrorystyczne z 2016 r. (חוק המאבק בטרור, התשע”ו) ;

w Rumunii ustawa o zapobieganiu i zwalczaniu terroryzmu z 2004 r. (Lege nr. 535 privind prevenirea şi combaterea terorismului) .

Akty te cechuje znaczne poszerzanie uprawnień służb specjalnych i Policji w odniesieniu do zwalczania terroryzmu, wprowadzanie specjalnych procedur sądowych i kryzysowych, nierzadko również tworzenie odpowiednich struktur, w tym związanych ze specjalizacją prokuratorów i sędziów. Często ustawom tym towarzyszą też dodatkowe uregulowania np. w kodeksach karnych. Nie ma natomiast szczególnej ustawy antyterrorystycznej w Niemczech, Szwecji czy w Australii. W tej ostatniej specyficzne uregulowania zawarte są np. w ustawie o Organizacji Wywiadu Bezpieczeństwa Australii z 1979 r. (The Australian Security Intelligence Organisation Act) .

***

Gwałtowny rozwój terroryzmu w ostatnich kilkunastu latach ponownie wyostrza, może najbardziej w historii, nigdy niewygasły dylemat: ile wolności, ile bezpieczeństwa. Wiąże się z nim również drugie krytyczne zagadnienie, od którego nie można uciekać w imię poprawności politycznej, uznając temat za dawno zamknięty – mianowicie, czy wobec bezwzględności działania terrorystów i skali ofiar, jakie rodzą ich brutalne działania, współczesny cywilizowany świat ma prawo, a przede wszystkim, czy powinien powracać do tak kontrowersyjnych metod, jak:

izolacja (pozbawienie wolności) na bazie samego wiarygodnego podejrzenia o działalność terrorystyczną, ale nieudowodnionego w uczciwym procesie (casus więzienia Guantanamo);

stosowanie wzmocnionych technik śledczych, czyli po prostu tortur fizycznych lub psychicznych, choćby w relatywnie łagodnej formie;

kara śmierci w procesie karnym;

samoobrona w postaci zestrzelenia cywilnego samolotu z pasażerami uprowadzonego przez terrorystów .

Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest łatwa ani oczywista, jak mogłoby się to wielu wydawać . Przynajmniej pierwsze dwa instrumenty z jednej strony mogą być niezwykle skuteczne, ratujące tysiące osób, z drugiej rodzą ogromne zagrożenia zarówno dla zwykłych ludzi, niemających z terroryzmem nic wspólnego, jak i dla funkcjonariuszy służb, które do takich działań zostałyby uprawnione.

Kara śmierci, o którą toczy się spór od wielu dekad, również w kontekście innych zbrodni, głównie zabójstwa (w Europie od dość dawna rozstrzygnięty jednoznacznie przez sprzeciw wobec stosowania tej kary), z racjonalnego punktu widzenia może się zdawać nieskuteczna. Wielu terrorystów wybiera drogę zamachów samobójczych lub też z racji charakteru zamachu po prostu co do zasady liczy się ze swoją śmiercią. Zatem odstraszający bądź eliminacyjny skutek kary głównej może wydawać się niewielki. Należy jednak rozważyć, że nie wszyscy terroryści, zwłaszcza z poziomów „zarządczych” siatek terrorystycznych, są gotowi na łatwe ryzykowanie swoim własnym życiem (co innego, często i chętnie, wysyłać na śmierć innych, odpowiednio zindoktrynowanych). Ponadto dla części ludzi ryzyko pojmania i skazania na śmierć z ręki kata może jednak pełnić funkcję prewencyjną .

Z problemem kary śmierci w walce z terroryzmem czy raczej z terrorystami wiąże się także bardzo kontrowersyjne zagadnienie tzw. eliminacji selektywnej (której w praktyce do rzeczywistej selektywności bywa czasem daleko, powodując ofiary w osobach postronnych). W istocie mowa o nieopartym na wyroku niezawisłego sądu po rzetelnym procesie karnym fizycznym unieszkodliwianiu osób uznanych za zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa przez wojsko lub służby specjalne tego (lub współpracującego z nim) kraju. Z działań takich znane są przede wszystkim Izrael (np. słynna operacja Gniew Boży, prowadzona przez wiele lat począwszy od 1972 r., zmierzająca do likwidacji bojowników palestyńskich zaangażowanych w zamach na izraelskich sportowców podczas igrzysk olimpijskich w Monachium), Rosja (np. zamach bombowy na Zelimchana Jandarbijewa w 2004 r. w katarskiej Dosze) i USA (np. likwidacja terrorystów islamskich z użyciem bezzałogowych statków powietrznych) .

Niewątpliwie na granicy (a może i poza nią) zaakceptowania w państwie rządów racjonalnego prawa znajduje się prewencyjne aresztowanie podejrzanych o terroryzm. Jako żywo przypomina to sytuację ze słynnego opowiadania Philipa K. Dicka, Raport mniejszości i filmu o tym samym tytule. Wizja pisarska o roku 2054 niespodziewanie urzeczywistniła się w dużym stopniu pół wieku wcześniej w amerykańskiej bazie wojskowej Guantanamo na Kubie, nomen omen w 2002 r., tym samym, w którym na ekranach kin premierę miał wymieniony film. Zwrócić trzeba uwagę, że polski ustawodawca, decydując w art. 26 u.d.a. o możliwości postawienia zarzutu karnego i tymczasowego aresztowania w oparciu o materiały operacyjne, uczynił może niezbyt zdecydowany, ale ewidentny krok w tym kierunku. Wydaje się, że tego typu instrumenty, jeżeli mają być stosowane, wymagają bezwzględnego spełnienia dwóch warunków: absolutnie ograniczonego w czasie stosowania, pozwalającego na zebranie ewentualnych dowodów procesowych popełnienia przestępstwa, oraz ścisłej kontroli sądowej. W innym wypadku przekroczone zostają granice, za którymi proces staje się kafkowskim. Jedynym chyba rozsądnym rozwiązaniem pomiędzy obawą przed terrorystą a niemożnością udowodnienia mu działalności przestępczej – którego zresztą brakuje w komentowanej polskiej ustawie – jest wdrożenie po jego uwolnieniu z aresztu prewencyjnego jakiegoś czasowego systemu oficjalnego monitoringu jego zachowania .

Może jednak najtrudniejszym zagadnieniem, nie tyle z prawnego, co z moralnego i pragmatycznego punktu widzenia, jest kwestia stosowania, jak się to eufemistycznie niekiedy określa, wzmocnionych technik śledczych w celu uzyskania od osoby biorącej udział w działalności terrorystycznej określonych informacji. Możliwości takie po 2001 r. dopuścił Departament Sprawiedliwości USA. Stoi to w ewidentnej sprzeczności z art. 5 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka , z art. 7 Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych z 1966 r. , z art. 3 europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności z 1950 r. , a w przypadku Polski – z art. 40 Konstytucji RP oraz – sprowadzając to na grunt procesu karnego – z art. 171 § 5 k.p.k. Prawny aspekt tortur i nieludzkiego traktowania jest w pełni klarowny – obowiązuje całkowity zakaz takiego postępowania. Pozostają jednak pytania. Po pierwsze, gdzie zaczynają się tortury i nieludzkie traktowanie. Czy należy do tej kategorii zaliczyć wszystkie te techniki, środki i formuły wpływu na daną osobę, które nie są wprost dozwolone przepisami prawa. Po drugie, czy postępowanie terrorystów przede wszystkim w postaci zamachów, ale także np. egzekucji zakładników – które jest przecież ewidentnie nieludzkie (choć może lepszym określeniem jest: okrutne, lecz jak najbardziej cechujące głównie rodzaj ludzki) – nie stawia ich samych poza nawiasem obowiązywania praw człowieka. Czy argument „nie bądźmy tacy sami, jak oni”, mający być symbolem siły moralnej cywilizowanego społeczeństwa, nie obraca się zbyt łatwo przeciw tym chronionym wartościom. Nie sposób, sygnalizując oczywiście tylko te bardzo trudne dylematy, uciec od przypomnienia słynnej sprawy Gäfgen kontra Niemcy, rozstrzygniętej przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w wyroku z 30.06.2008 r., 22978/05, LEX nr 498322 (a następnie w wyroku odwoławczym Wielkiej Izby Trybunału z 1.06.2010 r.), w której Trybunał stwierdził: „Trybunał pragnie przy tej okazji podkreślić, że w świetle całkowitego zakazu działania sprzecznego z Artykułem 3 [Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności] niezależnie od zachowania danej osoby, a nawet w obliczu powszechnego niebezpieczeństwa grożącego istnieniu narodu – a zatem i jednostki – żadne okoliczności nie usprawiedliwiają uzyskania zeznań przy wykorzystaniu zabronionych metod, choćby miało to na celu uratowanie czyjegoś życia czy posunięcie naprzód postępowania karnego” . Europejski Trybunał Praw Człowieka wyraził swe stanowisko w sposób dobitny, a przecież w badanym stanie faktycznym nie chodziło faktycznie o tortury w pełnym tego słowa znaczeniu (choć Trybunał za takowe je uznał), lecz jedynie o próbę wymuszenia groźbami przemocy i lekkim naruszeniem nietykalności cielesnej przez policjantów, w trakcie przesłuchania zatrzymanego sprawcy porwania dziecka, ujawnienia miejsca przetrzymywania ofiary (już wówczas zamordowanej, o czym policjant nie wiedział). Czy jednak w tych skrajnych sytuacjach (casus „tykającej bomby”), gdy chodzi bezpośrednio o uratowanie życia zakładnika albo ofiar przygotowanego zamachu terrorystycznego, poprzez zmuszenie sprawcy wszelkimi środkami do wyjawienia miejsca uwięzienia pokrzywdzonego, usytuowania ładunku wybuchowego czy zlokalizowania jeszcze poważniejszego źródła zagrożenia, gdy ofiary mogą być liczone w tysiącach, a nawet milionach (np. tzw. brudnej bomby, czy też bomby biologicznej), rzeczywiście nie zaczyna obowiązywać reguła „cel uświęca środki”? Czy ochrona praw człowieka sprawcy tego przestępstwa jest równa ochronie dóbr celów jego ataku, życia, zdrowia i wolności innych ludzi? Czy w takich dramatycznych momentach, jeżeli funkcjonariusz zastosuje przemoc lub inny środek nacisku wobec sprawcy celem uzyskania informacji (nie musi ona mieć przecież waloru procesowego, istotny jest fakt wiedzy), podlega on bezwzględnej odpowiedzialności karnej, czy jednak dochodzi tu do głosu stan wyższej konieczności (art. 26 k.k.), czy też może dla tak ekstremalnej sytuacji niezbędna jest dodatkowa regulacja prawna, np. właśnie w sferze ustawy antyterrorystycznej (która taki krok czyni już w postaci zasad specjalnego użycia broni, w tym tzw. strzału ratunkowego)? Czy może jakikolwiek krok w kierunku „wzmocnionych technik przesłuchania” (choćby operacyjnego rozpytania) to nic więcej jak otwarcie „puszki Pandory”, cofnięcie w mroczne czasy inkwizycji? Współczesna sytuacja dotycząca zjawiska terroryzmu problemy te z całą mocą wskrzesza. A żadna odpowiedź na razie nie wydaje się w pełni właściwa .

***

Zamysł skomentowania ustawy antyterrorystycznej w praktyce okazał się zadaniem trudnym. Wynika to z trzech przyczyn. Po pierwsze, jest to akt zupełnie nowy, niemający precedensu w historii polskiego prawa, a zatem tematyka ta nie jest obudowana ani orzecznictwem, ani bogatym dorobkiem doktryny, z którym można polemizować i z którego można czerpać. Po wtóre, ustawa ma charakter nadzwyczaj eklektyczny, łączący regulacje różnych dziedzin prawa: policyjnego, karnego procesowego, zahaczając również o materialne, konstytucyjnego, administracyjnego, cywilnego, a nawet elementów prawa pracy i prawa morskiego . Dla specjalisty tematyki karnej jest więc to spore wyzwanie. Po trzecie wreszcie, ustawa jest w wielu miejscach kontrowersyjna i niejasna, a ów mityczny ustawodawca nie ułatwia zadania, pozbawiając interpretatora praktycznie możliwości odwołania się do wykładni autentycznej. Uzasadnienie projektu ustawy jest bowiem, w istocie, lakoniczne i w przeważającej części ogranicza się do zrelacjonowania treści poszczególnych artykułów, a nie do wyjaśnienia intencji konkretnych zapisów.

Nie budzi specjalnych wątpliwości sama potrzeba powstania ustawy o działalności antyterrorystycznej . Z wcześniej opisanych względów odpowiednie procedury, w szerokim tego słowa znaczeniu, i mechanizmy koordynacyjne są niezbędne dla szybkiego, sprawnego i jak najbardziej skutecznego reagowania zarówno na bezpośrednie zagrożenie lub atak terrorystyczny, jak i na permanentną prewencję w tym obszarze. Można wręcz postawić retoryczne pytanie, dlaczego nastąpiło to dopiero w 2016 r. Podobnie, dopiero z końcem 2014 r. powstał pierwszy „Narodowy Program Antyterrorystyczny na lata 2015–2019” w formie uchwały Rady Ministrów z 9 grudnia 2014 r. (M.P. poz. 1218) . Co ciekawe, program ten nie przewidywał stworzenia specjalnej ustawy antyterrorystycznej.

Wnikliwa analiza omawianego aktu prawnego prowadzi jednak do wniosku, przynajmniej w opinii autora tych słów, że daleko mu do doskonałości. Ta krytyczna uwaga dotyczy również przynajmniej niektórych zapisów zawartych w aktach wykonawczych. Największe zastrzeżenia dotyczą zgodności niektórych przepisów z Konstytucją RP oraz braku spójności systemowej, której dość łatwo, jak się zdaje, można uniknąć. Spore obawy można mieć także o funkcjonowanie podziału kompetencji i odpowiedzialności za decyzje.

Bardziej szczegółowe rozważania zawarte są, rzecz jasna, na stronach komentarza, ale powyższe krytyczne uwagi, by nie być gołosłownym, warto poprzeć licznymi (choć niewyczerpującymi jednak wszystkich zastrzeżeń) przykładami:

a)

brakuje wskazania – w związku z nałożeniem obowiązku współpracy na szereg podmiotów w zakresie działań antyterrorystycznych (art. 4) – bardziej szczegółowych warunków nakładania, realizacji, a przede wszystkim egzekwowania zaleceń, które ma prawo wystosować Szef ABW do danego podmiotu (zwłaszcza w przypadku podmiotów prywatnych, a nie publicznych);

b)

nazbyt ogólnikowo określony został obowiązek Szefa ABW niezwłocznego przekazywania głównym organom państwa, odpowiedzialnym za jego bezpieczeństwo, informacji mogących mieć istotne znaczenie dla zapobiegania zdarzeniom o charakterze terrorystycznym (art. 7);

c)

wiele pytań budzi sama idea czynności inwigilacyjnych, konstytuowanych w art. 9, będąca w zasadzie niczym innym, jak przekopiowaniem instytucji kontroli operacyjnej znanej od lat z ustawy o Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencji Wywiadu (i innych ustaw pragmatycznych dotyczących Policji, SG i służb), ale pozbawionej niektórych obwarowań, a przede wszystkim o zmniejszonej kontroli sądowej;

d)

w niektórych rozporządzeniach wykonawczych dostrzec można niespójności czy wręcz sprzeczności z regulacjami ustawy, jak też ich rozwiązania same w sobie są niekiedy wysoce kontrowersyjne lub nawet błędne (por. tezy 40, 53, 85, 88 do art. 9);

e)

brak jest regulacji określającej bliżej, na czym ma polegać zapewnienie warunków realizacji czynności inwigilacyjnych w przypadku usługodawcy świadczącego usługi drogą elektroniczną (art. 9);

f)

wadliwie uregulowano kwestię dostępu Szefa ABW do niemal nieograniczonej liczby baz danych, często wrażliwych, nie przewidując żadnego trybu kontroli zasadności korzystania z dostępu do nich ani ewidencjonowania tego, a z drugiej strony, nie ustanawiając żadnego trybu rozstrzygnięcia sporu pomiędzy ABW a administratorem danych w przypadku odmowy lub ograniczenia udostępnienia informacji (art. 11);

g)

lakoniczność przepisu ustawowego oraz brak delegacji ustawowej, a w konsekwencji rozporządzenia wykonawczego, znacznie utrudnia właściwe stosowanie przepisu dotyczącego kontroli antyterrorystycznej zabezpieczeń obiektów (art. 12);

h)

niejasna jest kwestia ponoszenia kosztów radiokomunikacyjnych instalacji tymczasowych (art. 13);

i)

nie traktując tego jako błąd, można jednak zgłosić pewne wątpliwości co do wprowadzenia cztero- zamiast trzystopniowego systemu alarmów terrorystycznych (art. 15); co prawda w uzasadnieniu ustawy wskazano, że odpowiada on systemowi stosowanemu w NATO, ale po pierwsze, różnice pomiędzy przesłankami wprowadzenia stopnia drugiego (BRAVO) i trzeciego (CHARLIE) są mało czytelne (a same przesłanki częściowo nie najlepiej zdefiniowane, również w przypadku stopnia DELTA), a po drugie, niniejsza ustawa nie dotyczy co do zasady działań militarnych;

j)

nieczytelna jest kwestia łącznego lub rozdzielnego wprowadzania stopni alarmowych w obszarze bezpieczeństwa fizycznego i informatycznego (art. 16);

k)

niedoregulowana jest problematyka funkcjonowania sztabu koordynacyjnego powoływanego w przypadku wprowadzenia stopnia alarmowego (art. 17) oraz relacji pomiędzy tym sztabem a kierującym działaniami koordynacyjnymi (art. 18);

l)

zdecydowanie za lukę legislacyjną należy uznać brak określenia momentu rozpoczęcia i zakończenia działań antyterrorystycznych (art. 19);

m)

bardzo krytycznie należy ocenić, z punktu widzenia gwarancji konstytucyjnych, rozwiązanie, zgodnie z którym Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji, wprowadzając zakaz zgromadzeń i imprez masowych, nie ma obowiązku powiadomienia o tym Prezydenta RP (art. 21);

n)

nietrafna wydaje się obligatoryjność przerwania imprezy masowej w przypadku wprowadzenia trzeciego lub czwartego stopnia alarmowego, gdyż w niektórych sytuacjach bezpieczniejszym rozwiązaniem może być dokończenie takiej imprezy (art. 21);

o)

poważne wątpliwości konstytucyjne budzi kwestia udziału oddziałów i pododdziałów Sił Zbrojnych RP w działaniach antyterrorystycznych, gdyż Konstytucja RP nie przewiduje takiej sytuacji (art. 22);

p)

podobnie ważkie pytanie o konstytucyjność powstaje w związku z nadaniem Ministrowi Obrony Narodowej, a nie Prezydentowi RP, prawa do podjęcia decyzji o użyciu Sił Zbrojnych RP;

q)

nie do końca jasno na poziomie ustawy rozwiązano kwestię podległości dowódczej komponentu wojskowego w ramach działań antyterrorystycznych, a na dodatek wydane w tym zakresie rozporządzenie wykonawcze wydaje się w tym punkcie sprzeczne z ustawą;

r)

ani ustawa, ani rozporządzenie wykonawcze nie wyjaśniają precyzyjnie, na czym ma polegać obligatoryjne utrwalanie za pomocą obrazu i dźwięku sposobu użycia oddziałów Policji działających z pomocą oddziałów Sił Zbrojnych RP;

s)

kolejne bardzo poważne zastrzeżenie trzeba podnieść wobec wprowadzenia dla możliwości specjalnego użycia broni przesłanki gwałtowności zamachu na życie lub zdrowie człowieka, które może skutecznie, lecz niekonieczne z pożądanym efektem, ograniczyć korzystanie z tej możliwości w działaniach kontrterrorystycznych (art. 23);

t)

brakuje wskazania, jaki podmiot powołuje skład grupy kontrterrorystycznej.

Wreszcie duże wątpliwości nasuwają się w zakresie przepisów rozdziału 5 ustawy, dotyczącego szczególnych przepisów postępowania przygotowawczego. Artykuł 25, dotyczący wydania postanowienia o przeszukaniu obszaru, jest zasadniczo zbędny, gdyż odpowiednia regulacja od dawna zawarta jest w rozdziale 25 Kodeksu postępowania karnego. Gdyby nawet przyjąć tu pewne wątpliwości interpretacyjne, to wystarczająca byłaby drobna nowelizacja kodeksowych przepisów dotyczących czynności przeszukania. Na dodatek art. 25 ustawy w pewnym stopniu jest redakcyjnie wadliwie sformułowany.

Jeszcze bardziej kontrowersyjny pod wieloma względami jest artykuł 26, regulujący możliwość przedstawiania zarzutów karnych oraz stosowania tymczasowego aresztowania w oparciu o zgromadzone materiały operacyjne. Budzi pytania natury konstytucyjnej sama taka możliwość, której towarzyszy szereg wątpliwości związanych ze sposobem kształtowania pojęcia czynności operacyjno-rozpoznawczych i zbioru ich desygnatów w licznych ustawach pragmatycznych dotyczących Policji i różnych służb. Na zasadniczą krytykę w art. 26 zasługuje też niedostosowanie terminologii do zwrotów kodeksowych w zakresie ustalania prawdopodobieństwa sprawstwa. Pytanie o jakąkolwiek racjonalność wprowadzenia art. 26 rodzi fakt, że tymczasowe aresztowanie w oparciu o tę regulację można zastosować na zaledwie 14 dni. Okres ten jest niezwykle krótki na zgromadzenie dodatkowych dowodów o charakterze procesowym, a przy okazji powstaje tu kompletna niespójność z treścią art. 263 § 6 k.p.k., do którego twórcy ustawy najwyraźniej nie zajrzeli. Jeżeli już decydować się na tak drastyczne z punktu widzenia gwarancji konstytucyjnych rozwiązanie – być może zresztą słuszne, wobec zagrożenia terroryzmem – o wiele sensowniejszym byłoby wprowadzenie 30-dniowego lub nawet 60-dniowego okresu aresztowania z jednoczesnym zastrzeżeniem, że powinien o tym orzekać nie jeden sędzia, lecz trzech sędziów zawodowych zarówno w pierwszej instancji (wyłącznie specjalistów prawa karnego) , jak i w postępowaniu odwoławczym. Treść art. 26 przy okazji skłania też do sformułowania pewnych uwag w aspekcie uregulowania art. 168a k.p.k., dotyczącego wykorzystania w procesie karnym tzw. owoców zatrutego drzewa, co też w komentarzu poczyniono.

W konsekwencji nasuwa się wniosek, że ustawa powinna zostać poddana albo gruntownej nowelizacji, albo – co byłoby rozwiązaniem lepszym – zastąpiona nowszą, bardziej dopracowaną regulacją, przy czym optymalnym wariantem jest uchwalenie jej w pakiecie z ustawą o czynnościach operacyjno-rozpoznawczych, której zdecydowanie brakuje, a jej kolejne projekty dawno temu utknęły w pracach parlamentarnych poprzednich jeszcze sejmów (nie słychać również o pracach obecnie), skutkiem czego w materii tych czynności panuje chaos.

Na marginesie rozważań o obecnej ustawie antyterrorystycznej należy zasygnalizować jeszcze inny zaskakujący fakt – brak penalizacji w Kodeksie karnym przestępstwa porwania pojazdu lądowego (samochodu, autobusu, pociągu), pomimo że w historii terroryzmu nie brakuje tego typu zdarzeń (np. uprowadzenie pociągu z zakładnikami w Holandii przez terrorystów molukańskich w 1977 r. czy porwania autobusu miejskiego w Niemczech w 2003 r. i autokaru dalekobieżnego w Norwegii w 2013 r.). Dotyczący tego problemu występek przejęcia kontroli stypizowany w art. 166 k.k. obejmuje wyłącznie statki wodne (zarówno morskie, jak i śródlądowe) oraz powietrzne.

Powracając do ustawy antyterrorystycznej, warto również zwrócić uwagę na niektóre, spośród bardzo licznych (w tym nadające nowe uprawnienia zwłaszcza dla ABW), zmiany w innych ustawach wynikające z zapisów rozdziału 6 ustawy antyterrorystycznej:

w ustawie o Policji – nadanie Policji uprawnienia do stosowania blokady telekomunikacyjnej obszaru w niektórych wypadkach (art. 27);

kilka zmian w Kodeksie karnym (art. 32), w tym zwłaszcza wprowadzenie:

w art. 255a k.k. przestępstwa rozpowszechniania treści mogących ułatwić popełnienie przestępstwa o charakterze terrorystycznym oraz

w art. 259a przestępstwa przekroczenia granicy RP w celu popełnienia na terytorium innego państwa przestępstwa o charakterze terrorystycznym lub przestępstwa określonego w art. 255a lub art. 258 § 2 lub 4 k.k.;

w ustawie o ochronie osób i mienia – wprowadzenie obowiązku uzgadniania planów ochrony obiektów infrastruktury krytycznej z Policją i ABW (art. 33);

obszerne zmiany w ustawie o Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencji Wywiadu (art. 38), w tym zwłaszcza:

w art. 22b wprowadzenie swoistej quasi-abolicji (odstępstwo od zasady legalizmu) dla sprawcy przestępstwa szpiegostwa lub przestępstwa terrorystycznego stosowanej przez Szefa ABW, w zamian za podjęcie przez sprawcę tajnej współpracy z Agencją (przy czym jest to niewątpliwie przepis nadzwyczaj kontrowersyjny, przynajmniej w odniesieniu do zasad tej abolicji; co więcej podobne uprawnienie otrzymał Szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego – art. 45 u.d.a.) oraz

w art. 32c nadanie Sądowi Okręgowemu w Warszawie, na wniosek Szefa ABW i za zgodą Prokuratora Generalnego, prawa wprowadzenia blokady dostępności usług świadczonych drogą elektroniczną;

w Prawie lotniczym (art. 39) – umożliwienie służbom niszczenia lub przejmowania statków bezzałogowych (dronów);

w Prawie telekomunikacyjnym (art. 43 i 60) – likwidacja kart pre-paidowych, niewymagających podawania danych identyfikujących abonenta numeru;

w ustawie o wjeździe na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, pobycie oraz wyjeździe z tego terytorium obywateli państw członkowskich Unii Europejskiej i członków ich rodzin (art. 48) – wprowadzenie w art. 73c możliwości natychmiastowego przymusowego wydalenia obywatela UE lub członka rodziny niebędącego obywatelem UE, co do których istnieje obawa, że mogą prowadzić działalność terrorystyczną lub szpiegowską, albo podejrzewanych o popełnienie jednego z tych przestępstw;

w ustawie o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej (art. 56) – ograniczenie rygorów użycia broni palnej w niektórych wypadkach.

W niniejszej książce, dla zwiększenia waloru praktycznego, ujęto przykładowe wzory – oparte, oczywiście, na całkowicie fikcyjnym stanie faktycznym – dwóch decyzji prokuratorskich i jednej sądowej, wydawanych na podstawie komentowanej ustawy.

***

Chciałbym również wyrazić nadzwyczajne podziękowania dla mego serdecznego kolegi, podinspektora Policji w st. spoczynku, pana Jacka Kudły z Olsztyna, wykładowcy akademickiego, praktyka i znawcy zagadnień czynności operacyjno-rozpoznawczych, autora licznych publikacji naukowych w tym zakresie, oraz dla pani Jadwigi Rykowskiej z Biblioteki Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie – za ogromną pracę włożoną w zgromadzenie, na moją prośbę, licznych materiałów naukowych z zakresu pracy operacyjnej, które służyły mi również w przygotowaniu niniejszej książki. Ponadto dziękuję panu młodszemu inspektorowi dr. hab. inż. Jerzemu Kosińskiemu, również z Wyższej Szkoły Policji, znakomitemu specjaliście z zakresu informatyki i zwalczania cyberprzestępczości, za inspirującą konsultację problemu tzw. chmur internetowych, a pani Georgianie Sitaviu z Biura Prokuratora przy Sądzie w Konstancy i panu prokuratorowi Michałowi Kowalikowi z Prokuratury Rejonowej w Wołominie – za dodatkową pomoc w ułatwieniu dostępu do rumuńskiego i izraelskiego prawa antyterrorystycznego.

Na zakończenie można wyrazić jedynie nadzieję – nietypową z punktu widzenia autora książki, ale chyba w pełni zrozumiałą – by konieczność odwoływania się do skomentowanej ustawy, przynajmniej do części jej przepisów, a tym samym i jej interpretacji, zachodziła jak najrzadziej.

dr Michał Gabriel-Węglowski

Gdynia, styczeń 2018 r.

Autor fragmentu:
Art. 1art(1)Zakres ustawy

1.

W dniu 9.12.2014 r. Rada Ministrów uchwałą nr 252 w sprawie „Narodowego Programu Antyterrorystycznego na lata 2015–2019” (M.P. poz. 1218) przyjęła założenia strategii antyterrorystycznej na wskazany okres. W dokumencie tym nie sformułowano jednak konieczności stworzenia specjalnej ustawy ukierunkowanej na to zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Stąd też niniejsza ustawa nie jest konsekwencją realizacji Programu. Uchwalenie ustawy jest jednak nie tylko efektem stale zwiększającego się zagrożenia – na skutek różnych czynników – Polski atakiem terrorystycznym, ale także powinno być traktowane jako kolejny element realizacji wielu umów międzynarodowych oraz regulacji Unii Europejskiej dotyczących zwalczania tego zjawiska, a wskazanych w załączniku nr 2 do uchwały, takich jak (pominięto akty nieobowiązujące):

a)

na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ):

Konwencjaw sprawie przestępstw i niektórych innych czynów popełnionych na pokładzie statków powietrznych,...

Pełna treść dostępna po zalogowaniu do LEX