Bartler Małgorzata, Wszyscy jesteśmy innowatorami

Zgodnie z powiedzeniem, że „jeżeli nie idziesz naprzód, to się cofasz”, od kilkunastu lat obserwujemy nowy wyścig w gospodarce pod szyldem powszechnej innowacyjności. Co więcej, jest ona już nie tylko hasłem, ale wręcz koniecznością biznesową. Firmy poszukują innowacji o charakterze „big & bold”, a niedoścignionym wzorem staje się Tesla. Myśląc o innowacjach, zazwyczaj kojarzymy je więc ze śmiałą rewolucją, nowatorską myślą i przełomowymi wynalazkami co najmniej na miarę silnika hybrydowego lub Internetu Rzeczy.

Tymczasem, żeby myśleć „out of the box”, najpierw trzeba ten „box” w ogóle zobaczyć. Dlatego moim zdaniem faktyczną innowacyjność firmy buduje coś, co nazywam „sumą małych buntów”, czyli kultura organizacji nastawiona na codzienne, choćby niewielkie, innowacje w każdym obszarze i mądre podważanie status quo, w postaci np. nieefektywnych schematów zarządzania. Tak rozumiana innowacyjność przestaje być elementem wyścigu, a staje się realną inwestycją w wartość rynkową firmy.