Ambroziewicz Piotr, Trzecie becikowe
Trzecie becikowe
Od czasu do czasu, choć z rosnącym znużeniem, rzucam okiem na kolejne artykuły czy artykuliki o becikowym. I przez jakąś tam analogię nachodzą mnie wspomnienia. Mój syn urodził się w lutym 1982 roku, a więc w samym apogeum stanu wojennego. Nie było wówczas mowy nie tylko o żadnym becikowym, ale i o samych becikach. Owszem, były kartki na wyprawkę dla noworodków, było całkiem sporo świeżutkich niemowlaków (bez kartek), nie było natomiast tzw. pokrycia w masie towarowej. Biegałem więc po sklepach, szukając tej masy, a chętne do pomocy koleżanki pytały:
- Zasypkę masz?
- Mam, z Peweksu.
- Pościel, kocyki masz?
- Na razie nie mam.
- Patyczki do noska i uszek masz?
- Mam mieć.
- A gaziki masz?
- No... czasami miewam.
Chyba bez pomocy doświadczonych koleżanek nie urodziłbym i nie podchował tego nowego obywatela Rzeczypospolitej bez numeru, za to z przymiotnikiem. Mimo wszystko jednak dziś becikowe bardziej skłania mnie do paru uwag na temat tego, jak mali Jasiowie z Wiejskiej i Alej Ujazdowskich...
Pełna treść dostępna po zalogowaniu do LEX