Ambroziewicz Piotr, Samo-a-rząd
Samo-a-rząd
Na szczęście mamy już za sobą trwający od roku festiwal wyborczy. Wybieraliśmy, mniej lub bardziej fortunnie, Sejm i Senat, wybieraliśmy Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, a w zeszłym miesiącu samorządy. Były i dogrywki, w których walczyli miłośnicy "Ulissesa" z wielbicielami "Pana Tadeusza Wołodyjowskiego".
Tak w ogóle to różnie można mówić o dotychczasowych prezydentach, różnie o posłach i senatorach, ale z pewnością tym, co najlepiej się nam udało po roku 1989, są właśnie samorządy jako ważny element Rzeczypospolitej obywatelskiej. Tylko element - bo z resztą społeczeństwa obywatelskiego cokolwiek krucho - ale zawsze coś. Wprawdzie tu radni się pobili, tam zapanował nepotyzm, ówdzie korupcja i parę osób trafiło za kratki, ale całość i tak wypada nieźle. Zwłaszcza gdy przypomnimy sobie, jakie swego czasu przeszkody piętrzyła i jakie pułapki zastawiała administracja centralna, okopana w resortach tudzież województwach.
Niemniej jednak mogło i powinno być lepiej. Wciąż aktualne...
Pełna treść dostępna po zalogowaniu do LEX