Bogowicz Dorota, Mój wymarzony digital learning

Od kilku lat słyszę, że jesteśmy już o krok od prawdziwej rewolucji w korporacyjnym uczeniu się i rozwoju. Gdy więc ogarnia mnie znużenie kolejnym standardowym e-learningiem, gdy słyszę narzekanie pracowników na brak czasu na udział w programie rozwojowym na MS Teams, a wdrożenie nowej technologii wspierającej uczenie się staje się ostatnim punktem na backlogu IT, pozwalam sobie chwilę pomarzyć.

Marzy mi się na przykład, by w uczeniu się nowych rzeczy i zmianie nawyków wspierała mnie wirtualna rzeczywistość (VR). To zupełnie rewolucyjna dla uczenia się opcja. Tu dopiero wciąga człowieka wir technologii. „Wciąga” to nawet dobre słowo, bo VR to immersja, czyli całkowite zanurzenie się w cyfrowym świecie. I wystarczy tylko założyć gogle. Trafiamy w różne światy: te bardziej realne, jak spotkanie z klientem czy sam środek konfliktu z szefem, jak i te całkiem nieprawdopodobne, jak wizyta na księżycu czy rozbrajanie tykającej bomby. Mózg reaguje, jakby otoczenie było fizyczne, a ludzie...